wtorek, 3 czerwca 2014

ROZDZIAŁ 7



 Pierwsza sprawa jest taka, że bardzo proszę o komentarze :C
Druga to, że chcę od was pożebrać o parę głosów na mój zespół taneczny, to momencik, a dostaniemy od miasta pieniądze na rozwój :) Głosować możecie o tutaj ---> *klik*
Dziękuję za uwagę i życzę miłego czytania :D
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Niezrównane prędkości i niegrzeczne gesty.



- Zachowujesz się jak dziecko! – Jace skrzeczał przez drzwi.

Skrzywiłam się, kiedy oparłam się o wannę wsuwając kolana pod moja brodę – Nie obchodzi mnie to! – odkrzyknęłam – Nie zmusisz mnie żebym tam szła!

- Dlaczego z nim nie pójdziesz?! Śliniłaś się nad nim przez 2 tygodnie.

- On jest straszny. – jęknęłam chowając twarz między kolanami. – I jest złośliwy przez połowę czasu.
Jace wydał pomruk – Otworzysz chociaż drzwi?

Westchnęłam i przeczołgałam się przez naszą małą łazienkę i przekręciłam zamek. Chłopak natychmiast wszedł do środka i usiadł na chłodnej posadzce naprzeciw mnie z uśmieszkiem, który krył się w kącikach jego cienkich ust.

- Idziesz.

- Nie, nie idę.

- Ależ tak.

- Nie.

- Tak. Będę gotował ci kolacje przez cały następny tydzień, malował ci paznokcie u stóp, płacił za jedzenie przez ten tydzień i pozwolę ci wybrać film do wina w środę. – próbował. Rzuciłam mu piorunujące spojrzenie. – I będę totalnie wkurzony jeśli nie pójdziesz, bo wiem, że mu się podobasz, a on jest gorący i bogaty, więc dlaczego miałabyś nie spróbować?

- Dlaczego tak bardzo chcesz, żebym tam poszła? – zapytałam.

- Chcę znać soczyste szczegóły. I nie miałbym nic przeciwko widzeniu go w połowie nagiego rankami.
- Nie zamierzam z nim spać, Jace! – zapiszczałam rzucając najbliższą rzecz, do której mogłam sięgnąć… szkoda że to był tampon.

- O mój Boże ew ew ew! – krzyknął skacząc i wybiegając z łazienki. Zwijałam się ze śmiechu patrząc na jego jakże wrażliwą reakcję. Kiedy kilka minut później wychylił głowę zza rogu, nadal się śmiałam. – Jest bezpiecznie?

- Jace, to tylko tampon. Nawet nie używany. – zachichotałam.

-Nadal jest to obrzydliwe. Idziesz na tą randkę i koniec. O Boże, jest prawie szósta. Masz tylko godzinę na przygotowanie się , Norah.– sapał chodząc tam i z powrotem dramatycznym krokiem. Patrzeliśmy na siebie, zamknięci w martwym punkcie.

- Pieprzyć to. – jęknęłam wstając. Jace zapiszczał z podekscytowania, złapał moją rękę wyrzucając mnie z łazienki do sypialni, aby wybrać mój strój. Nie chcę iść z Harry’m prawie tak bardzo jak chcę. To nie ma sensu.

Jest wprawiony w wybieranie mi ubrań, więc wiedziałam, że całość będzie perfekcyjna, zanim nawet to ubrałam. Zrobiłam szybki makijaż, wyprostowałam włosy i ubrałam kremową sukienkę. Kiedy sprawdziłam godzinę była 18.56.

- Kurwa, kurwa, kurwa. – zapiszczałam biegnąc przez krótki korytarz do kuchni i próbowałam ubrać moje szpilki jednocześnie. Poczłapałam do kuchni i poddałam się siadając na ziemi, oparłam się o szafkę i w końcu je włożyłam. – Jace jest 18.56 i nie ma mowy, żeby Styles się spóźnił. W sumie, prawdopodobnie będzie wcześniej, bo jest pierdolonym perfekcjonistą. Możesz tu przyjść i sprawdzić czy nie mam szminki na zębach?

Wstałam jęcząc, przegrzebując moją torbę w poszukiwaniach małego lusterka. I nagle uderzył mnie zapach szamponu kokosowego i cudownej wody kolońskiej. Powoli uniosłam mój wzrok, modląc się po cichu, że tylko sobie to wyobraziłam.

Harry Styles opierał się o drugi brzeg blatu z założonymi rękami i rozbawionym uśmieszkiem na twarzy. Jace wyglądał jakby miał dostać drgawek stojąc obok niego.

- Język, Norah. Ale masz rację, jestem wcześniej. – wyśmiał mnie. Jego głęboki głos niósł się przez małą kuchnie i spowodował dreszcze u dołu moich pleców. – Ale nadal nie jestem pewny czy „pierdolony perfekcjonista” jest komplementem. Może mnie oświecisz?

Skierowałam mój wzrok na Jace’a. Zwęziłam oczy, kiedy poczułam jak w wyniku zakłopotania czerwienią się moje policzki. – Zdrajca. – syknęłam.
 
Wpadł w atak śmiechu, który był jeszcze głośniejszy kiedy go spiorunowałam spojrzeniem. Harry posłał mi kolejny uśmiech zanim odwrócił się do Jace’a.

- Dziękuję za wpuszczenie mnie, Jace. Chodź, Norah.

- Oh, oczywiście, że jestem zaszczycona towarzyszeniem panu. Dzięki, że pan pyta. – rzuciłam sarkazmem, kiedy wychodziłam za nim z mojego mieszkania. Zacisnął szczękę i umieścił dłoń w dole moich pleców, prowadząc mnie na parking.

Zadrżałam pod wpływem jego dotyku. Nawet jeśli pomiędzy nami był materiał mojej sukienki, jego palce nadal wydawały się lodowate. Wyciągnął jego kluczyki, przycisnął guzik i światła czarnego Audi R8 rozbłysły się.

- Fajne auto. – zagwizdałam. W sumie, powinnam się tego spodziewać. Odpowiedział mi szorstkim skinieniem, aby pokazać, że mnie usłyszał, ale poza tym ignorował mnie. Styles otworzył mi drzwi i pomógł wejść, zanim żwawo poszedł na jego stronę.

Obserwowałam jego krok z przodu auta. Robił długie, pewne kroki i ciągle nosił wysoko głowę. Miał ubrany szary garnitur i niebieską koszulę. Po raz kolejny jego włosy były zaczesane do tyłu.

Uruchomił auto i wystartował bez żadnego słowa. Styles jechał na pograniczu niebezpiecznej prędkości. Nerwowo splotłam palce, kiedy przejechaliśmy na czerwonym świetle – Mógłbyś zwolnić? – zapytałam ostrożnie. Poczułam jego wzrok na sobie.

- Nie. – wzruszył ramionami.

- Przerażasz mnie. – zapiszczałam kiedy przemknęliśmy przez kolejne czerwone światło.

- Nie, Norah. – odpowiedział tym razem bardziej gniewnie – To jest samochód, który został stworzony do szybkiej jazdy. Więc będę jechał jak będę chciał. Teraz bądź cicho.

Westchnęłam krzyżując ramiona – Dlaczego nawet pan mnie nie zapytał, czy chcę gdziekolwiek z panem wyjść. To oczywiste, że pan mnie nie lubi, Panie Styles.

- Harry. – poprawił mnie z niezadowoloną miną. Popatrzał na mnie bokiem kiedy ku mojej uldze, zatrzymał się na czerwonym świetle – Nie lubię cię. Doprowadzasz mnie do wściekłości.

- Nie odpowiedział pan na moje pytanie. -  mruknęłam opierając moją głowę o okno. Zaśmiał się lekko gdy niecierpliwie stukał palcami o kierownicę. Przez resztę podróży milczeliśmy. W końcu zatrzymaliśmy się przed ekskluzywną restauracją z sushi.

Próbowałam otworzyć moje drzwi, ale zdałam sobie sprawę, że są zablokowane. Harry wyszedł z auta i przeszedł na moją stronę po raz kolejny otwierając dla mnie drzwi. – Dzięki. – wymamrotałam. Położył swoją dłoń na moich plecach, kiedy szliśmy obok siebie w stronę restauracji.

Podszedł do recepcji wsuwając dłonie do kieszeni. – Stolik dla dwojga.

Recepcjonista uśmiechnęła się do niego. Mogłam zobaczyć uwielbienie w jej oczach. Zakaszlałam niezręcznie. Zwęziła oczy kiedy na mnie spojrzała i odpowiedziała mu. – Przepraszam pana. Wszystkie stoliki są teraz zajęte.

Zachichotał. Wyciągnął ręce z kieszeni kładąc je na krawędzi blatu i pochylił się. Posłał jej czarujący uśmiech i przechylił głowę – Przepraszam, skarbie. – powiedział do niej słodkim głosem. Widziałam jak ta ładna blondynka praktycznie rozpływa się na jego czuły zwrot. Przewróciłam oczami – Tu musiała zajść jakaś pomyłka. Nazywam się Harry Styles.

Jej oczy się rozszerzyły. Momentalnie wstała z krzesła i zaczęła grzebać w papierach na jej biurku. – Oh, oczywiście, panie Styles. Ja- ja- przepraszam. Po prostu spodziewałam się kogoś…

- Starszego? Mniej przystojnego? – przedrzeźniał ją. Gwałtownie się zarumieniła i przytaknęła.

- Uh, tak. Proszę za mną.

Harry obdarzył mnie wyniosłym uśmiechem i chwycił moją rękę ciągnąc mnie za sobą. Wciągnęłam powietrze w odpowiedzi na ten gwałtowny ruch, ale on nawet tego nie zauważył. Jego długie palce trzymały ciasno moje. Mogłam poczuć chłód jego pierścionków na moich spoconych dłoniach. Puścił mnie dopiero kiedy doszliśmy do odosobnionego stolika na tyłach lokalu i odsunął dla mnie krzesło.

Usiadł naprzeciw mnie i ściągnął usta zanim pochylił się, aby oprzeć się na łokciach. – Czy mówiłem ci już jak pięknie dziś wyglądasz?

Nerwowo bawiłam się moimi turkusowymi kolczykami unikając jego wzroku. – Dziękuję.

- Popatrz na mnie. – zażądał. Podniosłam wzrok, aby popatrzeć w jego oczy. Błyszczały, ale miały iskrę wściekłości. Jego źrenice się rozszerzyły. – Jak ci minął dzień w pracy?

- Uh… em… dobrze. – jąkałam się zaskoczona jego nagłym zainteresowaniem. Przyszła kelnerka i nalała nam po kieliszku wina. Prawie upuściła butelkę, kiedy popatrzała na Harry’ego. Skrzywiłam się.

- Robisz tą minę, kiedy jesteś zazdrosna. – powiedział napierając jego ustami na kieliszek i wziął mały łyk.

- Nie jestem zazdrosna.

- Tak, jesteś.

- Jest pan taki…

-Lepiej żebyś nie dokończyła tego zdania, Norah. – przerwał mi spokojnie. Zmrużyłam oczy.
- Nawet nie wie pan co chciałam powiedzieć.

Podniósł brew i zacisnął usta. – Wiem, że to nie byłoby uprzejme. Nie bądź niegrzeczna.

- Jestem niegrzeczna? – syknęłam pochylając się nad stołem. – To pan po prostu wrzeszczy na mnie i próbuje mnie przelecieć za każdym razem kiedy jestem z panem. Nawet nie wiem dlaczego tu przyszłam. – powiedziałam wstając trochę za szybko. Odsunęłam moje krzesło  - Wychodzę. Dziękuję za wino, panie Styles.

Oddaliłam się przerzucając moją bordową torebkę od Marca Jacobs. Moje szpilki stukały o podłogę. Recepcjonistka popatrzała na mnie zszokowana jakby chciała powiedzieć „ Jak ktoś może zostawić tego pięknego mężczyznę samego przy stoliku”. Zgasiłam ją fałszywym uśmiechem przyklejonym do mojej twarzy.

Zadrżałam kiedy wyszłam na zewnątrz. Stukałam na telefonie, żeby zadzwonić po Jace’a. Zanim nacisnęłam zieloną słuchawkę, zabrano mi telefon. – Hej! – zaprotestowałam odwracając się. Harry wepchnął go do tylnej kieszeni jego spodni i poprawił kołnierz koszuli.

- Nie wychodzisz. – syknął zaciskając szczękę i ciągnąc za końcówki jego włosów, kiedy je przeczesywał ręką.

Skrzyżowałam ramiona na przekór – Mogę robić co chcę.

Uśmiechnął się i przysunął się do mnie – Nie chcesz wyjść.

Przesunęłam się do tyłu, a on zrobił kolejny krok do przodu równocześnie owijając moją talię jego wielkimi dłońmi i przyciągnął mnie bliżej siebie, zostawiając tylko centymetr wolnej przestrzeni między nami. Nawet nie próbowałam z nim walczyć, wiedząc, że to jest zupełnie bez sensu.

- Tak, chcę. – jęknęła. Mogłam usłyszeć niepewność w moim głosie. Jego loki pachnące kokosem rozwiał wiatr kiedy patrzał w dół na mnie.

- Norah, wróć do środka. – wyszeptał. Przysunął się i przyciągnął mnie jeszcze bardziej, więc nasze ciała się stykały. Spięłam się, a on uniósł jedną rękę do mojego policzka kojąco pocierając go swoim kciukiem. 
 
Mimowolnie zareagowałam na jego dotyk co wywołało uśmiech na twarzy Harry’ego. – Proszę?
Westchnęłam i odepchnęłam się od jego ciepłego objęcia, opierając się pragnieniu położenia moich spierzchniętych ust na jego całkowicie czerwonych. Miałam przeczucie, że gdybym go pocałowała, smakowałby truskawkami.

- Pierwszy raz powiedział pan „proszę”. – mruknęłam i przemknęłam obok niego z powrotem do restauracji.
To był też pierwszy raz, kiedy nie widziałam ani cienia niechęci w jego zielonych oczach, kiedy mówił. To był drugi raz kiedy widziałam słodkie dołeczki w policzkach, kiedy się uśmiechał, ale pierwszy raz byłam powodem tego uśmiechu. Na tą myśl poczułam motylki w brzuchu. To był tysięczny raz, kiedy on był ich powodem.

Usiadłam z powrotem na krzesło, a Harry spokojnie usiadł naprzeciwko mnie z jak zwykle pustym wyrazem twarzy. – Wiesz, widziałem twoje zachowanie wobec recepcjonistki kiedy wychodziłaś. To było niegrzeczne.
I tym razem zamiast wściekać się, zachichotałam delikatnie, bo Harry Styles, zadzierający nosa milioner, surowy prezes wielkiej korporacji, po prostu zażartował.

4 komentarze:

  1. Jeeej kocham to opowiadanie. Zawsze niecierpliwie czekam na następny rozdział <3
    Jestem ci mega wdzięczna że tłumaczysz.
    Nie mogę napisać czy świetne tłumaczenie bo nie jestem zbyt dobra z angielskiego, ale pewnie jest świetne.
    Czekam na next, dodawaj szybko.
    Kooocham. <3
    @Sandra1DHZLLN

    OdpowiedzUsuń
  2. Nominuję cię do Libster Blog Awards, więcej informacji na: http://alone-niallhoran.blogspot.com/2014/06/libster-blog-awards.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Nominuję Cię do Libster Blog Awards na: http://meeting-the-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń